z ostatniej chwili
Uwaga! Przypominamy, że od dnia 28 lipca 2025 roku nie będzie możliwości płacenia gotówką w Urzędzie Gminy Mszana Dolna. UWAGA !!! Od 1 paździenika zmiana godzin pracy urzędu, PONIEDZIAŁEK, WTOREK, ŚRODA 7:30 - 15:30, CZWARTEK 10:00 - 18:00, PIĄTEK 7:00 - 15:00 SPRAWY ZWIĄZANE Z EWIDENCJĄ LUDNOŚCI ORAZ Z DOWODAMI OSOBISTYMI ZAŁATWIANE SĄ W GODZINACH: PONIEDZIAŁEK, WTOREK, ŚRODA – OD 7:30 DO 15:00 CZWARTEK – OD 10:00 DO 17:30 PIĄTEK – OD 7:00 DO 14:30
Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej Rozumiem
Powiększ: A A A
A A A A A

Aktualności


Kaziu, Ty mi to lepiej namaluj…

29/08/2025, dodał: Magda Polańska czytano: 423 razy
28 sierpnia, w rabczańskiej Galerii Pod Aniołem, uroczystym wernisażem otwarto wystawę prac Kazimierza Starmacha (mieszkańca Mszany Dolnej, pochodzącego z Rabki – Zarytego) „Rabka Kadenów oczami artysty”.

Sylwetkę twórcy, jego życiorys, wrażliwość i fakty, o których mało kto wie, przybliżył jego serdeczny przyjaciel. ks. Tadeusz Bogucki. Za zgodą autora przytaczamy całą wypowiedź, która w najpełniejszy sposób opisuje wszystko, co w czwartkowy wieczór stało się udziałem samego artysty, ale też tych, których wokół siebie zgromadził.

Wystawę można oglądać przez cały miesiąc. Warto!

Kreatorzy Zagórzańskich Dziedzin

Kazimierz Starmach

  • Jest człowiekiem zjawiskowym – już sam wygląd zewnętrzny czyni go rozpoznawalnym. Ma odwagę być wielkim. Nie wiem, czy na jego widok zatrzymuje się ruch uliczny, ale wiem, że gdzie się pojawia jest rozpoznawalny przez wszystkich. Jest osobowością!
  • Całym swoim życiem poszukuje swojej prawdy po świecie. Jest to również prawda o nim: człowieku, floryście, artyście - malarzu. Do wszystkiego doszedł sam. Jest samoukiem. Podglądał innych, uczył się na błędach, bez wykształcenia akademickiego osiągnął to, z czego inni robią dyplomy. Jego habilitacją jest lokalna popularność oraz nasza obecność na tym wernisażu.
  • Zna fachowe nazwy kolorów, odróżnia zimną biel cynkową od ciepłej bieli kobaltowej, odróżnia błękit paryski od czystego błękitu klasycznego. Blejtramy do obrazów robi sam. Sam naciąga płótno, gruntuje, dobiera pędzle i farby; maluje, a gdy wyschnie, kładzie werniks.
  • Przywraca rzeczywistość – niekiedy nie dba o szczegóły – czasami tą rzeczywistość wygina, upiększa, odnawia, ale obiekty jego prac są zawsze rozpoznawalne. Maluje domy. Dwory, dworki, wille, pensjonaty, hoteliki, kościoły.
  • Na jego obrazach nie ma ludzi – Rabka według Starmacha jest bez ludzi. Maluje to, co zostało po obywatelach Rabki. Ludzie przeminęli, odeszli, pokolenia się wymieniły, domy zostały. Czasem ruiny, ale i ruiny świadczą o wielkości. Domy z obrazów Kazimierza Starmacha opowiadają historię ludzi, którzy je budowali. A teraz, ludzie odeszli, domy swoimi dachami wskazują niebo. „Śpieszcie się kochać ludzi, tak szybko odchodzą… zostaną po nich buty i telefon głuchy” – pisał poeta. Zostały domy. Ślady ludzkich nóg, które przetrwały ludzi tego miasta. Stanisław Rodziński, wielki malarz i teoretyk sztuki, były rektor krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, pisał, że w dobrych pejzażach może być więcej Pana Boga niż w obrazach religijnych.  Tak odbieram obrazy Kazimierza Starmacha.
  • Domy z obrazów czekają na ludzi. Zapraszają. Dom jest miejscem, do którego zawsze zostaniesz wpuszczony, gdy zapukasz do drzwi. Dom jest tam, gdzie jest serce. Domy to nie tylko budynki, pensjonaty i dwory. Drewno, kamienie i zaprawa nie tworzą domów. Domy budują ludzie. W domach zostaje duch ludzi. Wszystkie budynki na tej wystawie to domy z duszą. Piękne, czarujące, nostalgiczne, romantyczne, żyjące swoją wielką historią.
  • Kiedyś mówiłem na kazaniu o obrazie „Spowiedź” Vlastimila Hofmana, za parę dni przywiózł mi swój obraz chłopa, który zostawił pług na roli, a sam klęczy przed kapliczką i mówi coś na ucho Chrystusowi.
  • Jest niezrównanym bajarzem, potrafi godzinami opowiadać o swoim życiu, o ludziach, o przyjaciołach, samotności, malarstwie.
  • Pięć dni w tygodniu wyjeżdża o trzeciej w nocy do Krakowa po kwiaty. Na giełdzie kwiatowej w Bronowicach jest najdłużej kupującym klientem. Znają go wszyscy.

 

Parę lat temu napisałem na FB o kościele w Zarytem. Posłuchajcie:

Parafia Matki Bożej Częstochowskiej w Rabce Zarytem – 25.10.2020r.

Wracam do Was po paru tygodniach z obrazem Kazimierza Starmacha artysty malarza, rodem z Zarytego, mieszkającego obecnie w Mszanie Dolnej, gdzie prowadzi kwiaciarnię pod kościołem, bo ze sztuki trudno wyżyć… Obraz jest z 2020 roku, ale przedstawia kaplicę w Zarytem z lat 1929-1955. Co ważne, kaplica namalowana jest od strony południowo-zachodniej, z miejsca, z którego nie została sfotografowana przez nikogo, a jeżeli nawet, to żadne z tych zdjęć nie zachowało się do dzisiaj. Jak doszło do powstania obrazu?

Przyszedł do mnie kiedyś Kazimierz Starmach, człowiek zjawiskowy, w tradycyjnym stylu artystycznej bohemy, w czarnym ubraniu, czarnym kapeluszu fedora, z długimi siwymi włosami, usiadł na schodach prowadzących do salki i… zaczął opowiadać: tu płynęła Młynówka, tam był szlak niebieski, który prowadził między filarami, na których zbudowali kaplicę na planie krzyża, a potem zamurowali to przejście i zrobili salkę katechetyczną…

Nic z tej opowieści nie rozumiałem. Wyłączyłem uwagę już po drugim zdaniu, bo myślałem wtedy o czymś innym, tym bardziej, że parę osób mi to wcześniej opowiadało, ale każdy inaczej, nieskładnie, bez szczegółów. W końcu, żeby zakończyć ten monolog, powiedziałem prawie jak Pan Jezus to Jana Styki: „Kaziu, Ty mi tego nie opowiadaj, Ty mi to lepiej namaluj”.

Za dwa tygodnie Kazek Starmach przyszedł ponownie. Przyszedł z obrazem z kaplicy! „Tak to było” – powiedział – „Tak to wyglądało”. Otworzyłem oczy ze zdumienia. Zobaczyłem kaplicę jak z bajki, malowaną z tego miejsca, gdzie Jan Wojnarski malował starą kaplicę przed 1929 rokiem. Nawet kolory jak tamte, żywe, czarujące, urokliwe. Magiczny realizm. Patrzyłem na ten obraz i… zaczynałem rozumieć jak było naprawdę. Na obrazie Kazimierza Starmacha uderza troska o szczegóły. Artysta ma inną pamięć, bardziej fotograficzną niż nasza. Z mroków pamięci przywołuje zapomniane fakty, realia, niuanse, detale, konkrety, elementy, fragmenty budowli, których nikt już dzisiaj nie pamięta, a które dodawały uroku drewnianej kaplicy z 1929 roku. Zwróćcie uwagę choćby na okna. Półokrągłe u góry, stylowe, liturgiczne, jedno takie widzieliście kiedyś na zdjęciu komunijnym Stanisława Skawiańczyka z 1954 roku. Wtedy budowali z sercem. Bo kiedy Anna Luberda będzie się modliła w kaplicy, okna już zostaną zmienione. Okna były już zmienione podczas budowy salki katechetycznej, ale o tym napiszę innym razem. Zwróćcie też uwagę na wieżyczki, ta na drewnianej kaplicy była taka sama jak na murowanej kapliczce z 1815 roku. Zmienili ją dopiero podczas przebudowy w 1977 roku. Wtedy nadali jej prosty kształt dwuspadowego daszku, pod którym zawiesili małą sygnaturkę z Tyńca. I wreszcie „szlak niebieski”. Szlak turystyczny z Rabki na Luboń prowadził przez niewielki mostek nad Młynówką, między filarami pod kaplicą i dalej wokół południowo-zachodniej ściany, wzdłuż drewnianego oparcia, dla bezpieczeństwa turystów, no i żeby trzymali się szlaku, a nie deptali po zagonach. Te same drewniane bariery żerdzi były – jak pamiętacie – po stronie północnej kaplicy, gdzie szlak zmierzał w kierunku torów kolejowych. Kaziu Starmach objaśnił, że znak niebieskiego szlaku był dla turystów wymalowany na obu filarach kaplicy, ale on dla przejrzystości świadomie to pominął. Obraz jest zatem dokumentem. Bezcennym dokumentem przeszłości. Jest wspomnieniem kaplicy, która przeminęła, echem czasów, które powoli giną, o których niewielu już pamięta, a wkrótce zapomną o nich wszyscy. Dobrze, że żyje jeszcze człowiek, który z duszy, pamięci i wyobraźni artysty potrafił dokładnie wydobyć tamtą przeszłość.

Dziękujemy

Ksiądz Proboszcz Tadeusz Bogucki

(Dwa tygodnie później Kazimierz Starmach przyniósł jeszcze drugi obraz, późniejszej kaplicy, czyli następna opowieść naszej historii. Ale o tym napiszę już kiedy indziej).

 

Parafia Matki Bożej Częstochowskiej w Rabce Zarytem – 31.10.2020r.

Popatrzcie na zdjęcie drugiego obrazu, który parę tygodni temu przyniósł mi Kazimierz Starmach. Kaplica w Zarytem. Obraz namalowany farbą olejną na płótnie o wymiarach 41x46 cm. (Poprzedni obraz był nieco większy, miał format 45 x50 cm). Kaplica znów ujęta od strony południowo-zachodniej. Z tego miejsca, gdzie sto lat temu Jan Wojnarski malował kapliczkę murowaną. Kazimierz Starmach przebija mroki pamięci, przenosi nas do roku 1965 i oto…

…Oto widzimy go w pracy. Czarny kapelusz, długie siwe włosy. Rozstawia plenerową sztalugę Winsor&Newton, mocuje blejtram Art-Bettona, wyjmuje płaskie pędzle ze świńskiego włosia, farby Van Gogh – najlepsze, bo tylko takich używa – i jeden pędzel okrągły do malowania mniejszych detali. Nie czekając na natchnienie, miesza farby, kładzie pierwszy kolor i… po paru godzinach widzimy kaplicę. Tak, to ten obraz! Niebo w błękicie paryskim niepokojąco groźne, stąd może pośpiech artysty. Znad Lubonia nadciąga burzowa chmura. Ale kaplica jest już gotowa! Piękna. Jak wtedy. Namalowana, a raczej wyczarowana przez mistrza.

Znowu patrzymy na szczegóły. Nie ma już murowanych z cegieł słupków, na których opierała się kaplica z 1929 roku. W ich miejscu wznosi się otynkowany na biało mur z pustaków. To salka katechetyczna. Drzwi do salki są od strony zachodniej. Za tymi białymi drzwiami, obok, na południowej ścianie, był schowek na węgiel. Do salki wchodzi się prosto z pola. Duże okno, bo musi być widno, żeby nie psuć oczu. Na przeciwległej ścianie, na wprost drzwi, był piec kaflowy. Dokładnie pośrodku ściany. Do dzisiaj został komin, wymurowany po zewnętrznej stronie  tamtej ściany. Ten komin, przylegający obecnie do południowego muru kościoła, uświadamia wymiary ówczesnej kaplicy. Na dole Młynówka. Słynna Młynówka. Woda wpływa w betonowe kręgi by za paręset metrów wrócić do Raby. Te wody Młynówki kiedyś wyschną. Wszystko się zmieni, kaplica się zmieni, ale kto by wtedy o tym myślał?

Panta rhei – mawiał Heraklit – wszystko płynie, wszystko się zmienia. Ciekawe co będzie tu za następne pięćdziesiąt lat? Co się tu zmieni? Ale tego nie namaluje już żaden malarz. Nawet chyba nasz mistrz. Niestety. A może nawet lepiej.

Obrazy Kazimierza Starmacha przywróciły pamięć. Potrzebowaliście tych obrazów, aby wrócić do przeszłości. Wielu z was przypomni sobie teraz inne szczegóły, o których będę musiał napisać. Aby dać świadectwo prawdzie. Z różnych wspomnień złóżmy przeszłość. Jak mozaiki w Sanktuarium św. Jana Pawła, gdzie z wielu różnych kamyczków powstała całość.

„Bo piękno rzeczy śmiertelnych przemija, a sztuka pozostaje” (Leonardo da Vinci)

Ksiądz Proboszcz Tadeusz Bogucki

Fot. Piotr Kuczaj